Dendrologia duszy
dojrzałości rozkruszonego istnienia.
Opadasz lekko i zwiewnie,
muskając zaledwie gałąź,
co sił ostatkiem próbuje cię schwycić.
Trwam i żyć będę, zakorzeniona w tej ziemi,
proch twój czule w siebie zgarniając.
Wzrastam, wykiełkowawszy myślą,
aż po koronę wiecznego tworzenia.
Przemieniam się, ja - o zdrewniałym sercu,
w szorstki brąz lasu ubrana.
Liściu mój, istoto bytu drzewnego,
jeszcze... jeszcze otulisz mnie zielenią.