"Dalszy bieg był zbyteczny, gdyż ojciec postanowił go zbombardować. Napełnił kieszenie owocami z tacy na kredensie i rzucał teraz, nie celując na razie dokładnie, jabłko za jabłkiem. Te małe czerwone jabłka toczyły się w kółko po podłodze jak naelektryzowane i obijały się o siebie. Jedno, słabo rzucone, musnęło grzbiet Gregora, ale ześliznęło się nie czyniąc mu szkody. Następne, rzucone zaraz po tamtym, dosłownie wbiło się w jego tułów, Gregor chciał powlec się dalej, jak gdyby zmieniając miejsce mógł ujść przed niespodzianym, niewiarygodnym bólem; czuł się jednak jakby przygwożdżony i rozciągnął się w zupełnym pomieszaniu zmysłów.
Ostatnim spojrzeniem ujrzał jeszcze, jak gwałtownie otworzyły się drzwi jego pokoju i przed krzyczącą siostrą biegła matka, w koszuli, gdyż siostra rozebrała ją, by jej w omdleniu zapewnić swobodny oddech. Potem matka pobiegła do ojca, gubiąc po drodze suknie, które rozwiązane, jedna po drugiej ześlizgiwały się na podłogę; potykając się o nie, matka dopadła ojca, objęła go kurczowo - wzrok Gregora odmawiał mu już jednak posłuszeństwa - i ściskając dłońmi głowę ojca błagała go o darowanie Gregorowi życia".
przemiana
w robaka z twardym pancerzem
musiała być szokująca
jak obowiązki codzienności
sieć uczuć ludzi bliskich
chwila uwarunkowana trybem
funkcjonowania małego świata
musiała nadejść nagle
jak reakcja poszczepienna
pod rygorami mechanizmu
przyczynowo-skutkowego
nie mogły trwać nieskończenie
absurdalne wymogi miłości
co zrobi ten który wie
jabłko tkwiące w pancerzu
będzie boleć i gnić
jedzenie traci sens
co zrobi komiwojażer który
znów przemienił się
w głodomistrza wbrew logice
egzystencji wcieleń
04.12.2020
https://www.youtube.com/watch?v=hx0dqglgc00
Franz Kafka Przemiana Słuchowisko radiowe
http://niniwa22.cba.pl/kafka_przemiana.htm
https://www.youtube.com/watch?v=AywPBEQEJfY
A Metamorfose - Franz Kafka
"I cóż teraz?" - zapytał Gregor sam siebie i rozejrzał się w ciemności. Wkrótce odkrył, że już w ogóle nie może się poruszyć. Nie zdziwiło go to, raczej wydawało mu się nienaturalne, że aż do tej chwili potrafił się rzeczywiście poruszać na tych cienkich nóżkach. Zresztą było mu względnie dobrze. Czuł wprawdzie bóle w całym ciele, ale zdawało mu się, jak gdyby były one coraz słabsze, słabsze, aż w końcu całkiem zanikały. Ledwie już czuł zgniłe jabłko tkwiące w grzbiecie i rozognione ciało wokół niego, całe pokryte miękkim kurzem. O rodzinie myślał znowu ze wzruszeniem i miłością. Jeszcze niemal bardziej niż siostra przekonany był o tym, że powinien zniknąć. Trwał wśród tych czczych i spokojnych rozważań do chwili, gdy zegar na wieży wybił trzecią nad ranem. Przeżył jeszcze pierwszy brzask świtu za oknami.
Potem bezwolnie opuścił nisko głowę i ostatni, słaby oddech wypłynął z jego nozdrzy".