Przypływ
odarci z gruboskórności milczenia
podpierając się rymami
gubimy rytm wiersza
dużo zapomnieć trzeba
by pokochać miłością
której drzwi zamknięto
ona wraca
po latach
przez szparę niedomkniętym oknem
nie po każdej burzy
chmury rozgoni wiatr
niebo rozjaśni uśmiech tęczy
choć stopom zabrano nadzieję
drogami znanymi na pamięć
idziemy
gdy tamten podmuch muśnie twarz
ognia tamtego blask w oku błyśnie
po kolana
brodzić będziemy
przypływem fal tamtych uczuć