Po lekturze wiersza Ezry Pounda „Żona rzecznego handlarza winem: List”
Po prostu przeczytałem kilka razy
twój wiersz. Nie wiem od kiedy
zacząłem, razem z żoną rzecznego
handlarza winem, wypatrywać
powrotu jej męża do osady Chokan.
Pomyślałem, że może jednak
tym razem rzeka rwących wirów
nie okazała się aż tak zdradliwa.
Ileż to razy sam bałem się wydarzeń,
które nigdy nie nastąpiły. Furtki
prowadzące do samotnych domów
istotnie szybko porastają mchem.
Nad rzeką Ku-to-yen opadają liście.
Jesień wygląda tam inaczej niż u nas,
ale daremne wypatrywanie powrotu,
wszędzie wygląda tak samo.
Gdyby to było w moim wierszu,
rzeczny handlarz winem w końcu
wpłynął by w przesmyk rzeki Kiang,
ku radości swojej żony. Jak błogo
byłoby utaplać stopy w błocie,
wychodząc nawet do Cho-fu-sa,
by go spotkać.