Diabeł w pozytywce
szukając widoku na twarz przebiegłą,
czarne lustro
trzymam w drżących z wysiłku dłoniach,
by twój wzrok nie spotkał się z moim,
patrz tylko na siebie,
nie na mnie, skulone,
na katafalku w już gnijącej trumnie,
z której wypływa jak krew
brudna woda,
płynąca tylko diabeł wie skąd,
a nad nią na przetartym sznurku
niczym ostrze gilotyny
stare lustro wisi ozdobne,
w przetartą złotą ramę
z małymi amorkami
o pustym spojrzeniu.
Ciężar twojego odbicia,
powoli łamie mi grzbiet,
miażdży płuca, żebra wygina do środka,
gdy staram się pomieścić twój obraz,
będąc jedynie zbutwiałą trumną.