Okrutna matka
Smutna historia jest Ernestyny.
To jest zakała całej rodziny.
W domu są wszyscy kochani, a
Ta Ernestyna wredna i zła.
Uwielbia dręczyć swą córkę Zosię:
To "Umyj ręce!", to "Nie dłub w nosie!",
To "Nie hałasuj!"... Raz, czy dwa w roku
Każe jej nawet sprzątać swój pokój.
W zeszłą sobotę z wielkim sadyzmem
Kazała dziecku zmienić bieliznę.
Naprawdę ciężkie jest życie Zosi:
Podlewa kwiaty, śmieci wynosi,
No i się modli ciągle i marzy,
Że w końcu matkę Pan Bóg ukarze.
A Bóg pomocą dziewczynie służy:
Nowego szefa matce dał w biurze.
Choć niby miło uśmiecha się,
To jednak pracy wymagać śmie.
"Chciałbym zobaczyć - mówi - wyniki,
To biuro, a nie salon manicure!"
Płacze przez niego ta Ernestyna,
Została w pracy dziś po godzinach,
Bo szef zapytał ja od niechcenia:
"Kiedy odrobi pani spóźnienia?"
Dziś Zosia cieszy się, miłe dziecię,
Że sprawiedliwość jest na tym świecie,
Że Bóg - obrońca gnębionych Zoś -
Sprawia, że matkę też gnębi ktoś.