List do niej
list jak każde słowo swój ma wszak początek.
Zacznę od pogody, bo u mnie wciąż deszcze
-pada już dni cztery a zaczęło w piątek.
Daty nie wpisuję bo sensem to nie jest,
przy tym zaoszczędzę kartki tej kawałek,
bo od piątku skleić dni tych w liczbie czterech
samo mówi przez się, że dziś poniedziałek.
Bowiem poniedziałek a leje jak z cebra
chyba nie przestanie jak widać za oknem
żeby list ten wysłać nie ma jak się wybrać,
bo zdecydowanie jeśli wyjdę zmoknę.
Jutro będzie lepiej, ponoć ma wyjść słońce
ale umówiłem się z laryngologiem
kolejka do niego, że nie widać końca,
więc jak widzisz wysłać za Chiny nie mogę.
Szlag mnie jasny trafia i jasna cholera
całe to pisanie dzisiaj nic nie warte,
bo od poniedziałku czas mi juz zabierasz
a mogłem napisać tych słów kilka w czwartek.
Kończąc naszą kłótnię w przyspieszonym tempie
bo dupę zawracasz kiedy odpoczywam
list ten powinienem zacząć już na wstępie
zdaniem tu kończącym, że ja z tobą zrywam!