Zaiste
Nijak ominąć historii wątek
co wydarzyła się jakoś w maju
choć trzynastego, w dodatku w piątek
pan spotkał panią piękną w tramwaju.
Pani na oko z dużego miasta,
nosem zaś poznać, że pan był ze wsi
choć intelektem jej nie dorastał
szeptał do ucha jej takie treści...
Ech nie dlatego, że dziś trzynasty
w ten tramwaj wsiadłem, co nie w tą stronę
w przeciwny koniec obcego miasta
jadę wraz z panią i żarem płonę.
I chociaż bilet nie tramwajowy
bo na autobus kupiłem wcześniej
to nawet mandat ten kredytowy
czy noc spędzona w miejskim areszcie
nie złamią, zaiste nie złamią...
Ja spontanicznie, słów nie wybieram
celowo zaś jestem tutaj i teraz
pojadę nawet na koniec świata za panią
zaiste za panią...
-Niech pan nie płonie, bo pan wybuchnie
jęła dogryzać ta pani panu,
iż on jest ze wsi bo czuć jak cuchnie,
ona z sfer wyższych, z lepszego klanu...
A on? -Cóż w końcu, nie w ciemię bity,
choć się zawstydził -podumał...
chcąc się z tej wioski wybić na szczyty
rzekł do piękności jak umiał...
Choć zalatuje człowiek wyglądem,
nie jest Belmondem, czy Jamesem Bondem
nie kłamie, zaiste nie kłamie...
Z złamanym sercem wiejskiego pana
co chciałby serce jej także złamać
nie złamie, zaiste nie złamie...
Pani z ogładą od urodzenia
bez wysilania się do mówienia,
w serce mnie rani, co mocno krwawi,
czy też je naprawi? -No co panią zbawi?
I choć ten tramwaj nie dla mnie stworzony
to z mym umysłem dziś w konsensusie
wiem już, że tutaj nie znajdę żony
i szukać winien był w autobusie...
Nie sposób opisać historii dramat
co kończy się dość niemile,
że gdy wysiedli, pani szła sama,
pan za nią patrzył przez chwilę...
I chociaż pożar w sercu mu przygasł
bo go zgasiła jak woda,
on ramionami przez chwilę wzdrygał...
zaiste szkoda... ech szkoda.
Inspiracją tekstu "Bynajmniej" W. Mlynarskiego