Brązowy liść na głowie
uśmiecha się do mnie starszy
pan, w parku z pieskiem, siedzi
sobie na ławce pod kasztanem .
Zadowolona, grzecznie uśmiech
mu oddaję i spokojnie chcę iść dalej.
I już nic więcej wtedy by się nie wydarzyło,
gdyby coś brązowego na dziadku
mojej uwagi nie zwróciło.
Wielki brązowy liść na sympatycznych
śnieżno-białych włosach bezkarnie rozłożył
mu się na głowie, jak placek po krowie.
Nie wiedzieć dlaczego, od razu
się angażuję, ręką dziadkowi pokazuję,
żeby strzepnął śmiecia na ziemię.
Starszy pan ze zdumieniem za siebie
się ogląda, ramionami wzrusza, nic
nie pojmuje.
Zniecierpliwiona brązowym gnojkiem,
coraz bliżej podchodzę:
- Liścia ma pan na głowie! -
Namiętnie gestykuluję i tylko Bóg raczy
wiedzieć dlaczego, przy tym tak wykrzykuję.
- Co jest w głowie!? -
Starszy pan nadstawia w moją stronę ucho.
" Gówno!". Zniecierpliwienie ogarnia
w myślach moją ciemną stronę.
Podchodzę jeszcze bliżej, już niemal sama
tego liścia mu ściągam, gdy nagle
jego jamnik na mnie wyskakuje.
Noga o smycz jamnika mi się zaplątuje,
na dziadka zlatuję, a dziadek razem
ze mną na ziemi ląduje.
- Co pani wyprawia?! -
Gramoląc się nad starszym panem,
zachrypnięty głos do ucha mi chucha.
- Ja bardzo pana przepraszam...-
Nie skończyłam zdania, gdyż mocny
chwyt szarpnął mnie z czworaka na kolana.
- Co się gnoju mojego dziadka czepiasz,
chcesz w mordę?!- Stanął przede mną
młody osiłek, w podwójnym zdaje
się szoku, nie spodziewając się
na sobie niewieściego wzroku.
- Czego pani chce od mojego dziadka? -
Spokojniej, bez groźby rozbitej
mordy, młody powtarza.
- Ja tylko chciałam temu panu pokazać...-
- A ja nie chce wiedzieć co z pani za zboczeniec,
lepiej niech już pani stąd idzie bo zaraz
policja przyjdzie!-
Huknął na mnie wnuczek, podając
dziadkowi swoje ramię.
Starszy pan, z przerażeniem ostatnie
spojrzenie mi rzuca i odchodząc przytula
się do ramienia wnusia.
Otoczona garstką zgorszonych gapiów,
usiadłam zmęczona na ławce.
Brązowy liść jeszcze bardziej
w siwe włosy się wplątał.
- Nie trzeba było się wtrącać. -
W moją stronę szelma, ze śmiechem warknął.