Nikt nie spodziewał się hiszpańskich nurków
Kiedy bańka rozdęta do granic pęka -
kiedy toczy się lekko mydlana opera,
zaś w ciszy wielebnej myje rękę ręka.
I kiedy wszystko się gładko zazębia,
Gdy słodki trel ptasi krąży nad nami,
Piękny mechanizm się nagle zaciera,
A sens dalszy znika i jest do bani.
Do bani właśnie jest na straganach,
Ugiętych pod górą chrzanu, ogórków,
Które w porozumieniu, nagle zdrożały -
A to z przyczyny hiszpańskich nurków.
Pani Pelagii, z baru : "Pod Szprotem",
Zwartej i czujnej, w białym mundurku,
Solniczkę i rower gwizdnął żul jakiś -
Nie przewidziała hiszpańskich nurków.
A że był czwartek, więc czekał fryzjer -
Balejaż, czesanie, cięcie pazurków.
Przychodzi, lecz darmo drzwi szarpie -
"Awaria z powodu hiszpańskich nurków"
Mąż sprawiedliwy szedł prostą drogą.
Prawą szedł stroną, lecz gwizdał fałszywie.
Czekając na tramwaj, leżał do rana -
Wiedział o nurkach z Hiszpanii wypływie ?
Wzięty kochanek i macho w jednym,
Już był w ogródku, lecz zaciął w rozporku.
Choć bardzo się starał, metal nie puścił -
Też nie przewidział hiszpańskich nurków.
Na jakiejś komendzie, w jakiejś stolicy,
Ktoś słuchał nocą basowych chórków.
Wtem bas się urwał, padł strzał armatni -
Ktoś nie rozpoznał hiszpańskich nurków.
Naczelnik kraju na obiad, w czwartek,
Barszczu i ruskich przybywszy, smakował.
Lecz barszcz się skwasił Magister Julii,
Gdyż Prezes o nurkach nie informował.
Wieści przez eter jak stado słoni pędzą,
Sens zadeptując, choć jeden złapałem.
Lecz mimo wysiłków i mnie się urwał -
Hiszpańskich nurków nie przewidziałem.