Smakowita balladka o rudej Szwedce
długie nogi, oczy błękit - reszta, wiecie...
Hebanowe ręce, bransolety, świecidełka,
jakich w żadnych portach świata nie znajdziecie
Gdy poczułem aksamitny wzrok jedwabny,
który morski błękit wlał mi prosto w oczy,
Kotku - rzekła - mam tu w porcie jachcik zgrabny,
Tak upalnie, może chciałbyś coś umoczyć ?
Lampka w głowie błyskawicznie zatrybiła,
Głód przygody podsyciła słodka minka.
Z podniecenia aż bebechy mi skręciła,
dokręcała je - ach, wściekle ruda szminka.
Wezmę się, na jachcik zgrabny zamustruję,
poznam morza smak, szum fal i żagla łopot.
Tak myślałem - sprzęt porządnie wyszykuję,
Wezmę odwet za Gustawa i za potop.
A ten jachcik, a ten jachcik - tak sądziłem,
pięknie, zwinnie w rejs dziewiczy ruszył śmiało.
Biały żagiel błyskawicznie wyprężyłem,
wybierałem i dmuchałem - gdy nie wiało
Morską falą, ócz błękitem unoszony,
raz na górze, raz na dole - zresztą wiecie...
Po godzinie cały byłem umoczony,
tak jak żaden żeglarz w portach, w całym świecie.
Prując dzielnie poprzez fale, gdzieś z godzinę,
kiedy naszła ciemna chmura, zrozumiałem -
Twoi kumple wyrywali nam futrynę,
teraz ja cię w morzu ostro wyszarpałem.
I bez względu na szum morza, oczu welwet,
gdy ktoś krzywdy chce, za sprawę, mścić z ochotą,
niech na Szwedce - zwłaszcza rudej - weźmie odwet,
wtedy będzie najprawdziwszym patriotą !