Erotyk XIV
Pójdziemy tam, gdzie śpiewa złoty ptak.
Tak długo, aż spotkamy białe słońce,
A pod stopami się zaścieli kąkol, mak.
Już jutro przeczytamy parę wierszy,
Gdy w białym słońcu zniknie każdy cień.
By blask pochwycić, blask najpierwszy,
Dziwnością świata ujęci w jasny dzień.
Gdy nad głowami przelecą lat miliony,
Będziemy pili zapomnienia stary czas.
Wielbili smak tęsknotą przesycony,
Liczyli, jak w klepsydrze spada piach.
Ty powiesz: miły, ja powiem ci: kochana,
Nawet, gdy burza przetoczy się przez noc.
Zaś księżyc będzie sierpił nam do rana,
By w każdym z nas nadziei dodać moc.
Choć zmierzch wciąż usta mi podajesz
I nagość pachnie, i kwitnie tak jak bez.
Z bujnością łąki na wiosnę, się oddajesz,
By pokryć potem deszczem słodkich łez.
Lecz jutra nie musisz lękać się kochana,
Bo nasza miłość wcześniej zetrze mrok.
Tyś poślubiona, na zawsze mi oddana,
Więc dzielisz ze mną każdy mylny krok.