Szalone tango
Choć lat pięćdziesiąt już skończone,
Łysina świeci, wielki brzuch.
Zostawiam dzieci, starą żonę,
By tanga rytmy poczuć znów.
Chyba już całkiem oszalałem.
Bolą kolana, w krzyżu rwie.
Za młodu się nie wyszalałem,
A teraz tańczyć mi się chce.
Będzie balanga
Z orkiestrą i tańcami.
Walce i tanga,
Z dancingiem, co się zwie.
Zatańczę tango
Z kilkoma dziewczynami
Taką balangę
Kto przeżył dobrze wie.
Rankiem mnie znowu przygotują.
W rozpisce mam zabiegów sześć.
Wykąpią, plecy wymasują,
By znów mnie tango mogło nieść.
Choć kuracjuszki już nie młode.
Wieczorem tak zmieniają się,
By przeżyć jeszcze raz przygodę.
Ja będę sam, a one dwie.
Znów będzie tango
Z dwiema kuracjuszkami.
Być może nago,
Na parkiet pójdą w dym.
Szalone tango
Z różą między zębami.
Gdy wstanę rano,
Nie będę wiedział z kim.
Po trzech tygodniach trzeba wracać .
Minęło jak z wiatrówki strzał.
Znów żony ciało tylko macać.
I tylko tanga jest mi żal.
Powrócę jednak za dwa lata,
Bo tyle właśnie czeka się,
By poczuć rozkosz tego świata,
A ciału znowu będzie lżej.
Bo będzie tango
W ośrodku "pod różami"
Wspaniałe tango
Takie jak lata wstecz.
Znów się zatracę
Z nowymi dziewczynami
W szalonym tańcu.
Cudowna to jest rzecz.
GrzesioR
10-06-2023