po drugiej stronie powieki
myśl jest tylko iskrą w oku
łagodzącą snów zamiecie
wlewającą w duszę spokój
i tak swojską jak nieznaną
poznawaną wciąż od nowa
jak bijący serca anioł
surrealistyczna zmora
bycia tutaj i w odwrocie
słów . pejzaży i ścian domu
na pohybel i dla pociech
ciała które szuka schronu
przed drapieżną jawą życia
schizofrenią własnej jaźni
która światłość wciąż wysysa
z nieskończonej wyobraźni
.
codziennie wdycham metafizykę
pławiąc się w oku starego boga
podszepty diabła najsłodsze słysząc
z aniołem tańczę na życia drogach
wpatrzona w ludzkich myśli odbicie
wierzę że można siebie w nich znaleźć
obrazy duszy najbardziej skryte
siłą umysłu posłać najdalej
gdzie niemożliwe z prozą się łączy
a lustra mają własne odbicia
gdzie kusy z lotnym grają na cytrze
melodię pełną prostego życia
.
spadam na dno własnej jaźni
tam gdzie nic mi nie jest obce
gdzie się można w pięknie pławić
odlatywać na manowce
zapominać o istnieniu
bycia pośród innych ludzi
których serca jak kamienie
cud poezji już nie trudzi
spadam i ląduję miękko
na puchowej tafli nieba
och! doprawdy tak mi lekko
że nic więcej nie potrzeba
hej!