parabola
po kres czasu dzisiaj płynę
w błękit nieba nieskończony
tam gdzie każdy problem ginie
pośród chmur wyjałowionych
prawdą starą jak istnienie
że ta wojna wszystkich światów
tak naprawdę żyje we mnie
wciąż na przekór linii czasu
a ja po kres dzisiaj płynę
by wyraić się w błękicie
nieskończonych boskich istnień
gdy się spotka noc ze świtem
stanę się zwyczajną sobą
jak sobowtór pośród wielu
dróg skończonych inną drogą
która nie znajduje celu
chociaż kręci się dokoła
po kres czasu płynąć będzie
moja ludzka parabola
życie w szczęściu i obłędzie
.
utopiłam oczy w stawie
teraz je za rzęsy łapię
a powiekom sny wybarwiam
w nostalgiczną senną sepię
i nurkuję w tło powieści
co ukryta w piórze siedzi
poszukując pytań jeszcze
które znajdą odpowiedzi
w puencie wolnej od marazmu
wszystkich nieszczęść tego świata
szukam oczu w głębi stawu
utopiłam oczy w gwiazdach
.