Oliwki na niepogodę
żeby nie patrzeć jak odchodzisz
chcąc zapamiętać że w rozstaniach
ciągle naiwni - wiecznie młodzi
w zatartych śladach introwertyzm
oswaja grunt jak własną obcość
by nie dopuszczać już następnych
i nie dać się już nigdy dotknąć
to nie jest żal jedynie wniosek
który chce ciążyć na sumieniu
znak bym nieznaną drogą poszedł
już się zatracić więcej nie mógł
dyć nie nawarstwiam wcale życia
choć tli się w środku resztką wiary
i czasem jego cel gdzieś znika
na horyzoncie błędny zarys
wyjawia lepkie tajemnice
rozwleka troski - sól na rany
pachnie zwątpieniem i niebytem
bo jest dokładnie takim samym
jak cień nadziei tej pozornej
zakorzenionej gdzieś głęboko
która wciąż szeptem mówi do mnie
jesteś malutki - odtąd... dotąd
takich na świecie cała masa
a każdy cierpi inną modłę
wśród niepisanych nigdy zasad
chcą choćby dzień od śmierci odwlec
dlaczego ślady znów zacieram?
by nie być w stanie wrócić po nich
gdy w beznadziei gęstej nieraz
uwiera serce każdy domysł
być może pójdę raz arterią
która nie wiedzie na manowce
i choćbym nawet poszedł w ciemno
wierzę że gdzieś na pewno dotrę
*kiedy jest źle, z żalu wsuwam słoiczek oliwek :D
Dublin - Koszyce
