miasto białych snów
co nie zna
mroku ni dnia
moim marzeniem
jest kiedyś
obudzić się tam
bielą otula noc
nie zna ciemności
w marzeniach
stoję sama
na Pałacowym
Moście
złote kopuły
lśnią światłem
bez końca
nawet kamienie
noszą w sobie
twarze słońca
brama pałacu
otwarta
w śnie słyszę
szelest sukien
ciche kroki
za murem
cień damy
przemyka –
i znika
to miasto carów
biedaków
poetów i filozofów
dusz niespokojnych
co nocą
wędrują w mroku
w cieniu twierdzy
Pietropawłowskiej
na schodach Ermitażu
klęczą żebracy
w milczeniu
puste spojrzenia
wznoszą
ku ścianom historii