Świecące popioły w Prypeci
Ta noc kwietniowa cały świat strwożyła,
gdy nieba granat smuga strzał zraniła.
Bez huku, cicho wybuchła w milczeniu,
jakby ktoś strunę przeciął w ziemi rdzeniu.
W śmiertelnym blasku horyzontu drżenie,
a potem cisza - cięższa niż kamienie.
I dym jak anioł, co swe pióra gubił,
a wiatr je ponad granice rozwiewał,
zielone jabłka szczerniały na drzewach.
Dzisiaj wiatr smutno popłakuje w krzewach,
nie słychać ptaków tam w Czerwonym Lesie,
i tylko ziemia - ta oddycha jeszcze.
Zamilkł śmiech dzieci i wieczornych dzwonów
cisza śmiertelną, ciężką, bo z betonu.
Rosa, choć czysta, nie była już święta,
ziemia przebacza, choć długo pamięta.