martwa natura
tysiąca świerszczy zamkniętych w głowie
gdy w minorowym dzikim koncercie
spływają srebrem spod sennych powiek
dwubiegunowo splatając dłonie
w geście zwątpienia w szale odwagi
cisza jak święty sceniczny ogień
pozwala dostrzec że 'król jest nagi'
i nie pomoże skrzypiec uroda
gdy cisza piękno zabija dźwiękiem
sopli co płyną głośno spod powiek
aby zanurzyć się w martwym pięknie
.
dziś umieram na chwil parę
jak ostatnia w sztuce scena
co się narodziła ranem
i jak co dzień w noc zamierza
dramat przeżyć szekspirowski
na balkonie pod księżycem
który bywa tak ciekawski
i bezwstydnie wlepia ślipia
na scenerię zawieszoną
w ogrodowej nadprzestrzeni
z treścią lekko minorową
zabarwioną echem cieni
.
jestem 'kropką nad i'
twarzą odbitą w lustrze
wspomnień minionych dni
i wieczornych wynurzeń
kiedy noc z ciszą gra
w wykrzykniki błękitne
a ja toczę się w dal
w dłoniach trzymam przecinek
po sylabach w dół gnam
jak okrągły dmuchawiec
którym wiatr szarpie
w snach obiecując zabawę
a ja 'kropką nad i'
byłam . jestem . zostanę
kiedy na końcu dni
sobą zakończę zdanie