Szczęście w nieszczęściu
Nie miała guzików
gdy przeszedł kominiarz,
skórkę od banana
rzucił z groźną miną.
Czarny kot tuż przebiegł
rzucając się w oczy
aż kluski do gardła
wyobraźnia toczy.
Urwał się łańcuszek
co szczęście miał przynieść
a dalej to było
jak w thrillerze, w kinie.
Samochód ochlapał,
wrona wykrakała,
gołąb zrobił swoje,
w pracy dała ciała.
A gdy gwiazda spadła
myśli: Coś miłego?
Jednak to był diabeł
pana Twardowskiego.
Wyręcza się babą
od wielu stuleci,
diabła więc zwinęła
w powrotny bilecik.
W piątek trzynastego
była urodzona,
więc puenta jakby
z góry przesądzona
lecz w tym dniu spotkała
pechowca większego,
że takiego spotkać,
nie ma nic gorszego.
Pomyślało szczęście:
Cóż się będzie działo?
I z tej ciekawości
z nimi pozostało.