Bajka o królu Janie
Kiedy stary król Pankracy
Emerytem zostać raczył
W katedrze przygotowano
Koronację księcia Jana.
Był to człowiek dobrze znany
Wszystkim przyszłym swym poddanym
I przybyłym gościom licznym
Z poprawności politycznej.
Książę najpierw myślał długo,
Czytał książkę jedną, drugą,
Potem zajął się na serio
Ceremonii reżyserią.
Uroczystość wyszła z tego
Niepodobna do niczego:
Berło władcy wręczał imam,
Rabin zaś miecz mu przypinał,
Biskup i kolega jego
Biskup stanu cywilnego
Namaścili księciu skronie,
By się dobrze czuł w koronie.
Żeby dzień ten uczcić godnie
Urządzono sztuczne ognie,
Pod katedrą, aż do rana
Hity disco polo grano,
W wszystkich miastach – nawet małych
Bogate bufety stały,
A w bufetach każdy człowiek
Mógł wychylić króla zdrowie.
Łaską królewską objęci
Byli nawet abstynenci,
Dla nich król miał – daję słowo –
Wódkę bezalkoholową.
Jan, zanim przywdział koronę
Miał już dzieci oraz żonę,
Lecz, gdy na tron wszedł, miał powód,
By dać tolerancji dowód.
W dzień po koronacji rano
Uroczyście wyszedł za mąż.
Tym pokazać wolność raczył
Dla kochających inaczej.
Niestety jego poddani
Tradycyjnie wychowani
Nie pojęli państwa głowy
I ślubu tego wymowy.
Setki wieców na ulicy
Zatrzymały ruch w stolicy,
Choć to się nie mieści w głowie
Za bigamię król odpowie.
***
Morał – wcale nie zabawny,
Lecz wątpliwości nie budzi –
Trudno światłym i poprawnym
Być w państwie normalnych ludzi.