Do gwiazd
Co tajemny ogień wznieca?
Jak ciemna spowija nas noc?
Czy szczytny cel nam przyświeca?
Gdzie jest naszej wędrówki kres?
Co jeszcze należy poznać?
Jak spuszczony z łańcucha pies,
Pragniemy olśnienia doznać.
Pracować by upaść na pysk,
I cóż w tym dla nas dziwnego?
Przecież liczy się tylko zysk,
Nie widzi w tym nikt nic złego.
Odciąć się od pierwotnych cnót,
Nie myśleć o ideałach,
Na skróty, do Arkadii wrót!
Ciężko się chodzi po skałach.
Oko za oko, ząb za ząb,
Tejże zasadzie hołdować,
Słuchać głosu bitewnych trąb,
Niszczyć, na zgliszczach budować.
Rozum zatracić w niecnych grach,
Serce pozbawić wolności,
Zapomnieć, co oznacza strach,
Stwórcę obedrzeć z boskości.
I dalej! I wyżej! Do gwiazd!
Może do świata początku?
Dotrzeć do Tajemnicy gniazd,
Zmienić zasady Porządku.
Co wtedy, gdy przyjdzie ten dzień?
Cel, do którego dążymy,
Rozświetlimy niewiedzy cień,
I "Nic" tam nie zobaczymy?