miłość to spacer w deszczu bez parasola... by przemoknąć do głębi
~ Wisława Szymborska
niesamowita cisza przed burzą
owładnęła nim tylko zatrzaski
rozpinanej sukienki cięły jej milczenie
zrzucona na cynamonowe deski podłogi
z miękkim szelestem jedwabna materia
odsłoniła nagość i pożądanie
wyglądała kusząco napinając mięśnie nóg
jak ślepiec w myślach błądził po jej ciele
by oczyma niczym dłońmi prześlizgiwać się
po piersiach z twardymi sutkami
brzuchu krągłych biodrach i drżących udach
migdałowym spojrzeniem poprowadziła
go do sypialni emanowała blaskiem i
herbacianym zapachem
a kiedy jej oddech połączył się z jego
serca biciem poczuł żar bijący z wnętrza
wszedł w nią delikatnym płynnym ruchem
rozkoszując się każdym mgnieniem
tej magicznej rozkoszy byli jak dwie łódki
kołyszące się na spokojnych wodach
pod mlecznobiałymi obłokami
w oczekiwaniu na burzę tworzyli obrazy
zmieniające się jak w kalejdoskopie barwy
od błękitu indygo poprzez ognistą czerwień
i płonący oranż aż po gorącą żółć
czekali na pierwszą błyskawicę
po której kolejne rozrywały niebo
które otwierało się i zamykało
by na koniec wyrzucić tęczę
nad zduszonym krzykiem rozkoszy