na połowie czasu zafalowały rosienia...
tańczyła pośród iluzjonistycznych
brylancików rozpryskując
lekkim uderzeniem szklane lustra
w niebieskim płaszczu i w kapelusiku nocy
jak amant z niemego kadru
z czarnym parasolem kroczył tak jakby
pomiędzy pustym brzękiem a wczoraj
zatracił radość idealny mim
w nieprzemakalnym prochowcu
i w kruczym borsalino
(wiatr z deszczem w zmowie zdmuchnął
wszystkie kapelusze z głów i parasole)
wyrwani z mroku jak zaczarowani
pobiegli już razem przez życie…