Pokonać schody...
– Johann W. Goethe
W rytmie szycia i prucia, prucia i szycia, kilku kroków w przód i cofania się, przerzucania i skakania w sąsiednie puzzle. W rytmie chaosu rozmów tworzą się związki (nie)bezpieczne, przestrzelone na wskroś. I mało kto potrafi pokonać ten słup zimnego powietrza, i mało kto potrafi stawiać granice, i mało kto wie, jak je respektować... a wystarczy zaakceptować trzy kluczowe słowa: granica, tajemnica, prywatność.
Jednak zawsze pojawiają się pomiędzy stopniami nieporozumienia, ponieważ wchodzą w nie ludzie niedoskonali i chropowaci, nieprzygotowani do bezinteresownego oddania swojego dobrostanu. Dostosować się do siebie, nie jest rzeczą ani uniwersalną ani prostą. Trzeba umieć zaufać tak, aby nie wejść w buty pewności, bo zaufanie zawsze wiąże się z ryzykiem i będzie bolało, a pewność jest odwrotnością.
Wbrew sobie i z sobą, wbrew zakazom i nakazom przestajemy widzieć człowieka, bo gdzieś na samym dnie pokutuje w nas marzenie, że związek to materializacja idei jedności. Meritum zjednoczenia i zlania się w jeden organizm. Nic mylnego?
Bo rzeczywistość pokazuje zupełnie coś innego; ukazuje, że bycie z kimś rodzi nieustający konflikt wynikający z braku spójności. Sa tylko dwa byty, odrębne byty chcące trzymać skarpety w innych miejscach niż my, spać na lewym boku i nie od ściany. Mieć swój kubek do kawy i skrawek intymności.
Porządek linearny, to żaden porządek, to jednak obszar przemocy, bo nie można zaplanować i stworzyć podstawy związku od początku do końca. Żyjemy we fragmentach, w zrywach, a miłość ma zadanie te fragmenty pozszywać i scalić z pamięcią o tym, że to wersja, możliwa wersja. Lecz czy na zawsze? Nie domyślajmy się tego, tylko próbujmy przez rozmowę zawalczyć o nią. Nieustające bitwy o wyrzucanie śmieci, o pryzmy przedmiotów na półce, stole, o to, że on nie podnosi deski w toalecie, o to, że nie potrafi zoorganizować własnej przestrzeni tego naszego razem - to tylko banał, ale ważny banał. Z czasem, kiedy w ciszy przemyślimy, dowiemy się, że niektórzy nie mają takiej potrzeby mienia i są to tylko nasze niewypowiedziane oczekiwania - że ktoś powinien tworzyć przestrzeń razem z nami. Dlaczego nie my z nim? Zwykle jest już za późno. Postępujemy czasem wbrew rozsądkowi i duże spodnie jako partnera idealnego, czy sukienka w rozmiarze S jako partnerki idealnej nie wystarczą. Trzeba wiedzieć, że pierwsze związki to poligony doświadczalne i w zasadzie idą na skasowanie, tak jak pierwszy samochód po zdaniu prawa jazdy. Zakręty na których nie potrafimy wyhamować i zostajemy na poboczu sami.
Są jednak wyjątki o pierwszej i ostatniej miłości poznanej w szkole. Niemniej inna mądrość głosi, że wyjątek potwierdza reguła.
Można by rzec, że na prawdziwy związek jest się gotowym, dopiero po serii wywrotek i poharatań, po ranach i po zdobyciu doświadczenia - czyli po pięćdziesiątce... :)