wstęp / występek / postęp / człowieczek
I odkrył człowiek, że jego ciało jest masą śmiertelnej materii. I odkrył także to, że ma świadomość (tak pięknie go wyróżniającą w świecie zwierząt) jak w skorupie orzecha zamkniętą, nasączoną myślami, pragnieniami, wyobraźnią.
Więc kroi człowiek to ciało, bada każdy centymetr, wyszukując własnej "duszy". Nieśmiertelność mu się marzy od tej pory oraz młodością wieczną też by nie pogardził.
Problemem jest brak zgody ze swoim naturalnym końcem. Pragnie też mieć świat tylko na osobisty użytek w tym jakże dumnym mniemaniu o sobie.
Lecz szuka oparcia już nie w sobie - tylko na zewnątrz. Teraz boi się demaskować moralność (owoc dobra i zła), którą subtelnie sobie narzucił by przesłonić, "zakłamać" cały świat i istotę życia.
Człowiek jest mądry, sprytny nawet w samooszukiwaniu się (albo przede wszystkim).
Wiecznie ciekawi życia, świata - brniemy przed siebie lecz już bez szczególnego i szczerego oddania się jakiemukolwiek poznaniu. Jako pojedynczy byt nie dążymy już do doskonałości, tylko ku postępującemu naśladownictwu drugich, nie dążymy do rewolucji umysłu.
Tym jest właśnie "sztuczny" twór - społeczeństwo:
jednym ciałem, jednym organizmem, jednym umysłem, wiecznie nienasyconym spełnieniem "giganta pożerającego świat".
Wyróżniają się tylko pojedyncze jednostki tzw. indywidua.
Lecz jednych pociąga rześkość umysłu - innych z kolei sama rzeź...