Retencja września
I panny dziewanny w wełnianych obłokach
o rudomiedzianych, zroszonych włosach.
Nieba błękity, skrawki słonecznego złota.
Zebrane już plony i zaorane ściernisko.
Wycieńczona Łyna płytkie nurty niesie.
I wreszcie deszcz, deszcz na to wszystko!
Z wielkim hukiem ogłosił się wrzesień.
Filotaksjom korony wciąż strąca betonoza.
Tylko bruzdy zostały po leśnych strumykach,
pod skwerem ulicznym na rurowych splotach.
Nadzieje o retencji rodzą ból w głowach
a po burzy kamienna jak ognie spiekota.
Ziemi brak wody, cienie tylko w marzeniach.