Cztery z plusem
lecz przez dni kilka ostatnich za szybą głównie maślano.
Czasami samotny promień przeciśnie się przez chmur storę
mówiąc, - powrócę jeszcze, ale dopiero wieczorem.
Na opadłych papierówkach ucztę zaczyna znów osa
i bzyczy, że gdzieś tam w Szwecji na pewno jest sucha szosa.
A u mnie ponownie mokra, gdyż w nocy lało okrutnie
głos z radia ciut mnie dobija, bo leje w Łomży i w Kutnie.
Przedwczoraj znalazłem sroczkę. Wybiła skrzydło sierota.
Kot ją chciał zjeść lecz się zawiódł, no bo pognałem mu kota.
Zawiozłem ją do azylu i tym co nieco się chlubię,
choć prawdę mówiąc srok wrednych to ja za bardzo nie lubię.
Jutro wyruszę na grzyby, jeśli nie będzie padało,
jeżeli nie, to na jesień czekać mi tylko zostało.
Ale i tak mam do przodu siedząc i lampiąc się w okno,
bo gdzieś nad morzem na pewno turyści uparcie mokną.
Chodzą po mokrych deptakach szukając słonecznej chwili,
ale nie wrócą do domu, w końcu za to zapłacili.
Ogólnie to jestem happy i muszę aurę pochwalić,
gdyż wolę że trochę pada, niźli by miało się palić.
To tyle w kwestii nastroju, jest taki na dobrą tróję,
za chwilkę opiekę tosty i kakao ugotuję.
Jajko sadzone zapewne będzie właściwym bonusem
i wtedy nastrój mój wzrośnie, co najmniej na cztery z plusem.