Poeci
chyba że od świtu niebo smętnie płacze,
żyją między nami przeróżni poeci,
a każdy kształt świata postrzega inaczej.
Ta mózgu usterka co obraz rozciąga
i rysy zaciera jak narkotyk przedni,
mieszka w małej wiosce, lub murach Elbląga,
smakując poetom niczym chleb powszedni.
Ten mówi o bieli, tamten zaś zieleni
odcień w niej dostrzega z domieszką poświaty.
Dla innych to błękit co się tęczą mieni
i każdy na krztynę liczy aprobaty.
Ktoś pisze do rymu, inny znów na biało,
gdyż z rymem nie bardzo jemu jest po drodze.
Kolejny ma w myślach tylko seks i ciało
i swojej fantazji popuszcza wciąż wodze.
Roch pisze do śmiechu, a Ewa do płaczu.
Kaśka znów swe żale wylewa na stronę.
wszak myśli uparcie o pewnym brodaczu,
który nie pochwalił się że już ma żonę.
Wiersze o ojczyźnie i te o historii,
oraz o przyrodzie która się wciąż zmienia.
O d...e Maryni, główeczce cykorii
powstają codziennie, ot tak od niechcenia.
Bywa, że ktoś chwali, inny ostro gani,
kolejny z sarkazmem udaje marudę,
a trzeci jak chochlik co wylazł z otchłani
nie mówi o faktach, lecz szerzy obłudę.
Widocznie mus taki i serca potrzeba
wciska nas w fotele i gubi dla świata.
I choć się różnimy jak ser i kęs chleba,
spaja nas gram pasji co duszę oplata.