bajka niespodziajka
telewizje pokazały
krajobrazy zasypane
śnieżne zaspy nieprzebrane
zima nas za uszy łapie
sople wiszą już na nosach
każdy chodzi w kalesonach
i cieplutkiej wielkiej czapie
a ja siedzę w ciepłym domku
odpoczywam tak przy piątku
długi weekend znów na progu
szklanka czeka pełna grogu
my się zimy nie boimy
znów bałwany ulepimy
potem z górki na pazurki
polecimy do beczułki
pełnej miodu i słodkości
nie zostanie nic dla gości
gdy nastanie w końcu ranek
zbudzi smutny poniedziałek
szósta rano na zegarze
otwierają w końcu market
znów w kieracie na zakupach
zatracimy się przy półkach
znów promocje i okazje
można spełnić swe fantazje
niepotrzebne rzeczy kupić
napchać wszystkim po sam czubek
dumnie pchać przed sobą wózek
patrzcie ludzie jak król idzie
jak zapełnia swą świątynię
tylko trzewia biedne milczą
już zagładę swoją widzą
pół apteki trzeba kupić
by wątroby swej nie zgubić
ranigasty i napary
dla spełnienia tej ofiary
tak już mam i taki jestem
niespodziajki sypię gęste
gdy zacząłem tu o mrozie
nie wiedziałem jak to skończę