Samobójcy wychodzą na ulice
spośród klątw klatek obrazów mknie zastany odsetek
tysiąca ofiar braku jakiejkolwiek wyobraźni
by krzątać co dnia z pasów na wieczność, nie tylko w kaźni
Mówię o samobójcach wychodzących na ulicę
w skrócie, to bardzo smutna przyszłość tkwiących za pulpitem
własnych smartfonów i telefonów w jednym
dla nich na pozór z myśleniem dokumentnym
By sobie ulżyć życiowych cierpień, stają na zebrze
wszystko przez zgubny wpływ nowych westchnień smartfona przez dzień
ale i niekiedy w nocy, bo potrzebuje cały czas
atencji - chce żeby skończyć to, co steruje za życia
Należy udać się na śmierć przez innych samobójców
tak wiernych w trudach żelaznej elity na rozruchu
z tym że oni piją, by po wszystkim wsiąść za kółko
gdy ledwo ich widząc, wszystko wyśnić, mknąć jak tłumok
Napotka w ten sposób jeden na drugiego zazwyczaj
zapozna się w końcu przez ten hamulec oba życia
przecież raźniej co najmniej we dwójkę iść do czyśćca
jeszcze łatwiej odnaleźć się w tłumie tym od zgnicia