O pustej kartce
po pustej kartce,
jak ślady stóp
na cichym
świeżym, śniegu.
Jeszcze nic nie jest,
a już wszystko woła,
cichą modlitwą
pod osłoną światła;
jakby ta cisza
znała genezę
początku świata.
Zanim zamieszka
w drżących sercach słowo,
zanim myśl stanie się
barwą i brzmieniem,
ta czysta kartka –
jak dzień bez imienia –
jest snem i krzykiem,
prochem i milczeniem.
Czy słowo zdoła
być godne dusz czystych,
czy mogę pisać,
nie raniąc światłości?
Zanim rozświetli
jasność ciemne chmury –
przyjmij, o kartko,
moje niepewności,
to może właśnie
niewypowiedziane,
jest prawdą – cichą
i najdoskonalszą.