Niespełnione marzenia
Z dala ujrzałem, szła lekko i zwiewnie,
piękna, wyniosła, po srebrzystej rosie,
promieniem brzasku czule otulona –
świat wstrzymał oddech, jakby śnił o niebie.
Jej cień na łące tańczył w mgle poranka,
a w każdym kroku – wspomnienie wieczności.
Słońca promienie rozpraszało krople
blaskiem diamentów utkanych na trawie.
Nie szła, frunęła ponad ziemi tchnieniem,
tak, jakby nigdy nie dotknęła czasu,
w sercu pozostał ślad rzewnej tęsknoty,
zrodzonej w ciszy skrytego spojrzenia.
Nic nie mówiła, a przecież wiedziałem
że już nie wróci, żyje w innym świecie.
Nie zdążyliśmy wymienić ni słowa,
gdyż blask poranka wchłonął ją do siebie.
Została cisza, co mówi najwięcej,
szepty rozstania, w drżącym świetle świtu,
a w kroplach rosy ślady nieuchwytne
miłości, co się nigdy nie zdarzyła.