Droga do nieba
Gdy świt rozjaśnia brzegi horyzontów,
a rosa ciszą kroczy nad polami
dusza gnębiona ziemskimi troskami
pragnie się unieść hen do nieboskłonów.
Ja pielgrzym w drodze, w noc cichą i ciemną
czmycham od gwaru i zgiełkliwych dzwonów,
od ludzkich przywar, wad i zabobonów
kroczę swą drogą krzyżem brukowaną.
Przez cień i światło - bez skargi, z pokorą
spieszę, gdzie bramy wiekuistej chwały,
prosząc ze łzami o win przebaczenie.
Bądź mi o Panie w tych chwilach podporą,
gdy trąb anielskich dźwięk zabrzmi wyniosły…
Ty, coś mnie stworzył, daj wieczne zbawienie.