RAUT U PAŃSTWA GAŁCZYŃSKICH
Ciepły, lipcowy, od gwiazd rozświetlony,
Na firmamencie Wielki Wóz załadowany,
Wieczór radością rozgwarzony.
Radosny nastrój zdaje się udziėlać
Całemu światu, słup światła wznosi się ku niėbu,
Rozlegają się nieledwie anielskie śpiėwy
Hej-ho, radości nam trzėba!
Dziś wieczorem – cud jakiś – udało nam się
Spotkać, co wcale pewnym nie było,
Musieliśmy jakoś dopasować
Nasze wiecznie napięte terminy.
Orlik jest już podchmielony, swoje śpiėwy więc zaczyna,
Wlazł na stół i jął wygłaszać
Przerywane megaczkawką
Swe peany na cześć Lenina.
Zakąsza zatem rybką
Swoje "uczone" wywody,
Pieczoną Skumbrią w tomacie,
I łeb swój wsadza pod wodę.
Pan Gom... upupiał wszystkich,
Siedząc w kącie po cichutku,
Sącząc drinki, sok z wódką,
Coś notował, w swym notesie.
Później szeptał coś do swojej żony,
Magnifiki, jak się patrzy,
Ale miał już nieco w czubie,
Więc tem większe plótł androny.
A Kalina J. wraz z mężem
Nie piła za dużo,
Symboliczny toast winkiem
Za zdrowie gospodarzy.
Na to wszystko czujnym okiem
Spoglądał Gospodarz – znany Poeta K. Gałczyński
Autor „Zaczarowanej dorożki” i „Strasnej zaby”
Zwolennik komuny, przed wojną nacjonalista.
Taki to był zatem wieczór
Letni wieczór na Mazurach
Rozrywkowy, fantastyczny,
Pod auspicjami księżyca.
Warszawa, 11 VIII 2025