NIEDOSKONAŁY TWÓJ PORZĄDEK ŚWIATA
tworzyłeś świat dłońmi zmęczonymi
nie starczyło sił na prostą linię horyzontu –
morze wciąż się chwieje, nie zna umiaru
a chmury gubią deszcz, jakby się wahały
góry sterczą poszarpane i gniewne
pustynie szydzą z wody i roślin
czas rozciąga się nierówno jak płótno
które nigdy nie schnie w całości
twój świat ma wady, które tłumaczą piękno –
wielkość pęka w cienkich rysach rzeczy
nikt nie widzi całości od razu
bo wszystko składa się z ułamków braku
gwiazdy giną, jakby się myliły
las płonie, bo jeden listek usechł
kamienie pękają od słów, których nie ma
ziemia oddycha niespokojnie
to ma być doskonałość, tak?
przeciekający kubek pełen nieskończoności
porządek, który jedynie udaje zamierzony –
a może nigdy nie był gotowy?
niedoskonałość jest językiem istnienia –
w niej wszystko mówi najgłośniej
wszechświat nie nadąża za własnym planem
i dręczy planety żywych istot