GDYBY WIERSZE BYŁY RYBAMI
raz czystsze, raz zmącone –
woda się zmienia
bo wpływają nowi autorzy i czytelnicy
jedni coś wnoszą, inni mieszają
coś osiada w mule
coś znika bez śladu
coś gmatwa bez celu
niektóre wiersze pływałyby wysoko
dzięki płetwie samouwielbienia
inne opadałyby na dno
bo gubiły równowagę rytmu
jedne oddychałyby frazą
inne tylko tlenem z cudzych przeczytań
albo podsypywane karmą upodobania
dla wzajemności
czasem pojawiłby się rekin
który łowi bez czytania
albo pirania żrąca metafory
żeby sprawdzić, czy smakują
są też szczupaki – celne i szybkie
i płotki – tłoczne, grzeczne
pływające tylko w jednym akapicie
w akwenie obojętności
męty pozostają zawsze
nawet gdy zmienia się woda
unoszą się na fali
dezaprobaty każdej frazy
i tylko niektóre wiersze
przyklejają się do szyby
żeby spojrzeć na nas z drugiej strony
z zainteresowaniem dać się złowić