Gody
Na Jezuskowy żłóbek zaro przydzie cias.
Siółka jenakszo jek tero, tlo buł post.
Brok ornung zrobzić w chałupsie,
Óma waszkodram łokna myła,
Matulka dyle szrubram szorowała.
Łod jeglijki tak puchniało, abo od kuchów?
nie ziam, ale poziam.
nie łoddało, nie na pu, ale eszcze dali.
I śniyg buł i śniych, jek śpsiywnio furało.
Czas Bożego Narodzenia nastał.
Trzeba porządki w domu zrobić, by Jezuska
godnie przyjąć.
Babcia szmatką okna myła,
Mateńka szczotką wyszorowała podłogi.
A potem tak pachniało,
i nie wiem od czego.
Czy od choinki, czy od ciast,
nie na pół, ale jeszcze dalej
śniegiem i śmiechem niemożliwym.
Piękna ta miłość, co przynosi chleb,
pyta- jak Tobie jest?
Piękna ta miłość, co w kieszeni nosi
bilet sprzed roku.
Piękna ta miłość, bo przecież nie jest
pusty gest.
