Zakochanie
Wpatrzone w słońce spodki oczu
czekają na kawę
aby nie spać ślepnąc.
Spragnione karkołomności,
intensyfikacji dotyku,
oznacza znakami drogowymi
przelotową arterię ciała.
Parada oddań dla generalissimusa,
która mu się nawet nie śniła
przy nacjonalizacji organów płciowych.
Grabie rąk nawoływane
przez każdy por skóry,
każde włókno nerwu.
Aby zebrać owoce i przewrócić siano
na wilgotnej łące wzgórza.
Wysłuchiwanie wielogodzinnych przemówień,
przerywanych spazmami El Komendante na mównicy łóżka.
Lubiąca ćmić cygara i pić kawę,
przy lampce z żarówką o ogromnej mocy,
dekonspiruje wszystkich ex i ewentualnych post,
wyczerpującymi przesłuchaniami
w samotni głowy pejczem wymysłów smaganej.
Wijąca się we wspólne więzienko.
Nieprzyzwyczajona do sprzeciwu elektronicznego pastucha
policzkowanego za każde zbyt małe natężenie,
a zbyt wielkie napięcie uczucia.
Animator lalek,
których wszystkie sznurki
plączą się jak języki kukiełek
strojących sobie fochy.
I drewniane serduszka przyszpilone magnesem
do lodówki ciał.
Uwielbiająca jeść w nocy
i zabierać całą kołdrę,
aby schwytać przyczajone cienie,
co za chwilę rzucą się na siebie
w siatkę zmarszczek, zapewnień,
że odprowadzisz, doprowadzisz.
Że doprowadzę, odprowadzę.
Pieszczotami nakładane łańcuchy
by opony mózgowe chronić przed gołoledzią pokus,
które tylko czekają, aby zrobić rewolucję.
Na szczęście są jeszcze na świecie oburzeni
rozbiórką pomników Feliksa.
Bo i on Cz(e)ka.
I ona Cz(e)ka.
Na ten turnus jedyny
katorgi we dwójkę.