bez głośny
jak śmiech wożąc posmutniały
kiedy drapacz chmur wyraźnie
zawirował resztką walk swych
nie chcę wio śniąc guza czyhać
płaczu z pochmurniałych oczu
kiedy zwraca czort z rozbitych
brak wyzwania traktu kroków;
nie chcę patrzeć w o'czy po 3
nie chcę matul rozpłakanych;
nie chcę witać się, by płoszyć
od podwórka w rytm fanfary
nie chcę trzymać nas 'za rękę'
jakbym łapać mgieł nie umiał;
szczerze wolałbym w objęciu
groźby znosić jak praktykant