Jeden dzień z życia
Słońce już wstało choć sen jeszcze śni się
Z trudem unoszę sklejone powieki
Kolejny dzionek dostałem w gratisie
Muszę go przeżyć jak umiem najlepiej
Smartfon zaczyna symfonię Mozarta
Ręka ląduje na szklanym ekranie
Wnet się wypełni pusta jeszcze karta
Tym co dziś los mi zanotuje na niej
Dziękuję Bogu że wstać mi pozwolił
Klękam przed Jego cudownym obliczem
Prosząc o łaski by od zła mnie chronił
Modląc się w ciszy znów na Niego liczę
Dzień rozpoczęty mała czarna czeka
Po toalecie leciutkie śniadanie
Fizjologiczne potrzeby człowieka
Jedzenie picie oddech wydalanie
Wychodzę z domu by chwilę pobiegać
Spokojnym truchtem kilometry zbieram
Powagi wieku wtedy nie dostrzegam
Hormony szczęścia me ciało wydziela
Po tych porannych drogocennych chwilach
Czas iść do pracy by zarobić grosik
Tu kilka minut modlitwą umilam
Zwykle koronką gdy Pan Jezus prosi
Wracam do domu czasem już po zmroku
Obiad z kolacją czekają na stole
Czeka też żona nie brak jej uroku
Znów będą w łóżku wieczorne swawole
Tak dzień się kończy rano będzie nowy
Może podobny albo inny całkiem
Zasypiam z myślą co w nim będę tworzył
A może właśnie ten już był ostatnim
GrzesioR
20-08-2024