o jeden krok za dużo
przyniosła ze sobą utracony raj
kilka koślawych łez
naprędce skreślony list
do samotnego wędrowca
nie miała zbyt wiele
do powiedzenia
wzięła kilka chciwych wdechów
i zbezcześciła
długo poszukiwany uśmiech
nikt nie śmiał
się przeciwstawić
wciąż stawiała o jeden krok
za dużo
jej słowa jaśniejsze od myśli
nie chciały układać się w zdania
kończyły
przed znakiem zapytania
nie chciała żyć
po omacku
lgnęła do ciszy którą trawił przesyt
nienawidziła wiatru
niósł bezkresne ballady
zbyt pośpieszne sny
bała się rozważać
prawdę na bieżąco
cień sprzeciwiał się jej woli
przyszedł taki poranek
wydała z siebie szept i umilkła
by ustąpić miejsca cierpieniu
oswoić tutejszy lęk
umarła
bez wyrzutów i poczucia winy
dokładnie tak jak obiecał
przepalony pocałunek