Z pękniętej misy
Słuszność się sączy pąsowym światłem.
Walka i sojusz, pokój i przyszłość -
Sprawy to wielkie, trudne – nie łatwe.
Z pękniętej misy z onyksu nieba
W gronach spadają - gwiazdy krwiożercze.
Z chmur widać szansę dziś na zwycięstwo,
Lecz nie zgaszone pożogą serca.
Z pękniętej misy z onyksu nieba
Spływa kolorów drapieżna mnogość,
To nie troskliwość historię pisze,
Ale odwaga, oręż i srogość.
Z pękniętej misy z onyksu nieba
Gniew swym na ziemię spływa szkarłatem,
I nikt nie westchnie choćby przez chwilę,
Że w oranżerii – spłonęły kwiaty.
Z pękniętej misy z onyksu nieba
Sypie się gorycz popiołów siwych,
Dla świata liczy się dziś zwycięstwo,
Nie pod gruzami – dzieci nieżywe.
Z pękniętej misy z onyksu nieba
Białość realizm ruin okrywa.
Znów o ludzkości prawda tragiczna
Pod ukojeniem puszystym znika.
A kiedy dzwony lutową nocą
Znów ciszę gromem skruszą na części,
Niebo i śniegi wyszepczą razem
Prawdę o bólu – i o pamięci.