Baśń jak sen
otwiera karty swe magiczna księga.
Tuż przed twoimi oczami
niezwykła rodzajowa scenka.
Nie, nie scenka. Przedstawienie.
Co wciąga i porywa,
i daje Ci natchnienie.
Do nowych działań wzywa.
I już chcesz wstawać, biec co tchu.
Zdobywać szczyty, góry przenosić.
I chcesz tak zaraz i to już.
Energia cała Cię roznosi.
I wtedy koniec niesłychanie.
Coś tak za szybko jak na Ciebie.
Przekładasz karty by to znaleźć.
Jedno magiczne zdanie.
Które przedłuży wszystko.
I wtedy zrozumiałeś.
Ta baśń to jest o Tobie,
i już do teraz doczytałeś.
I wszystko miesza Ci się w głowie.
Nagle zegarek, już pobudka.
To tylko fantastyczny sen.
Zmęczony wstajesz z łóżka,
i witasz nowy dzień.
Lecz na dnie duszy baśń wciąż gra,
na cichej cienkiej strunie.
Do przodu wciąż Cię pcha.
I daje radość choć jej nie rozumiesz.
A gdy wieczorem zaśniesz znowu.
Pod powiekami teatr cieni,
w wielkiej magicznej księdze,
kolejną kartę zmieni.