"Via Carpadia"
Usiadłam jak zwykle przy oknie, na pojedynczym siedzeniu, za nawet nie wiem kim- nie spojrzałam.
Gdy robiliśmy pierwsze kilometry poznawałam to miejsce i właściwie się żegnałam. Mijałam pałac, kościół i witryny sklepowe. Ludzi bez imion których, czasem mijałam. Raz czy dwa tylko znajoma twarz się ukazała, ale za chwilę zniknęła, zniknęła jak łza.
I tak minęła godzina-dwie podróży i w końcu postój, chwila na toaletę i krótki spacer by rozprostować kości. Potem szybka zbiórka- wszystkie moje twarze jak zwykle w komplecie- i ruszamy dalej.
Tylko że w tej toalecie, coś jakby zostawiałam. Chyba siebie, bo widziałam w lustrze swoją twarz, gdy poprawiałam włosy. Ale nie tą taką z teraz, tylko tą taką z kiedyś, jeszcze z czasów bycia małym dzieckiem.