Piękna sprawa!
Jedyny!
Inne..? Stoją jakoś… na nogach.
I nie wrzeszczą na boga,
że go w dziurze gdzieś schował,
bo nie można tu wjechać.
Po drogach.
Ma stolicę ten kraj.
A jakże!
Prawie w centrum,
nad wodą, przy Wiśle.
Kto chce rządzi w niej z rana,
bo wieczorem, kochana,
zawsze komuś ktoś wręczy dymisję!
Jest w stolicy tej centrum. W garażu!
Zbudowano je tłukąc luksfery.
A na szyldzie z gwiazdami we fladze
polecono łaskawej uwadze,
że tu "tera się szkolom". Lekarze!
Mieli zdrowie leczeni, bo trupów
w trakcie szkoleń nie było w sumie.
Nie dlatego, że lekarz coś umie,
raczej Bóg tu ukochał przygłupów.
Gęby robią jak Vinci Madonnie,
Prują zmarszczki, kłują toksyną,
by być pięknym. I nieuchronnie -
w tłumie „Pięknych” - zwyczajnie giną!
Gdy w ulicach potrąca mnie tłuszcza,
ideałów biegnących do pracy,
cieszy z rana mnie z głębi lustra,
owal twarzy - cokolwiek to znaczy!
Nie wiem Miła, czy robisz słusznie,
zamieniając, jak znany nam Stryj,
Sztukaterię - na Salon Złuszczeń.
Krótko mówiąc – siekierę na kij.
Ale może to dzięki Tobie,
archeolog-karaluch za lat…
grzebiąc w śmieciach z podziwem powie:
„Piękne trupy!”
Lub jakoś tak…