Uż chućko ciamno
W zima to ciamno chućko uż je.
Pozietrze szpetniejsze i zimne deszcze.
Roboty zawdy za gwolt i dzie dość.
A to słómó dżwyrze żywam łobzijać,
coby nie pomerzło,
maszyny mus smarować, coby nie zadrzeniało.
Rznóńć drewka i w sztafle pozogować,
ornung brok jek Gris Gott.
Ziamnio z Łojców korzanna.
Bez colan cias myśle o Tobzie,
am nie ziam kedy tygo nie robzie.
Warnijo z Matulki na zawdy Śwanta.
Bez ranki mniłowanie eszcze przewlykam.
Spsie i spsie i spsiywam.
Ciemne zmierzchy pomroką zimy oblekły,
krótkie dnie w powłoce mroźnych deszczy.
Czasu zawsze braknie, a pracy nigdy dość.
Zwierzętom drzwi zabezpieczyć, nie mogą zmarznąć.
maszyny nasmarować, by było czym pracować.
Drwa popiłować, poustawiać w pryzmy.
Nie czas na sen, a porządek musi być
na chwałę Boga.
Ziemio Ty z Ojców rodzinna.
Myślę o Tobie i już nie wiem
kiedy tego nie robię.
Warmio z Mateńki na zawsze Święta,
przez palce miłości przewlekam.
I śpię i śpię, i śpiewam