Opowieść wigilijna
ostatnia kartka z kalendarza
gdy dzień chce nocy dotrzymać kroku,
gdzie cud za cudem się zdarza.
Patrzę na miasto pełne kolorów,
z rozmysłem kupione prezenty
i ludzi co dokonawszy wyborów
wracają w życia odmęty.
Widzę, jak w oknie siedzi kobieta
samotna, smutna i stara.
Nie dla niej radość, świąteczna feta,
gdzieś w sercu wyblakła wiara.
Siądzie przy stole z ciepłym uśmiechem
a gwar jej troski zagłuszy
i choć powrócą zdwojonym echem
nikogo to już nie poruszy.
Choinka mieni się świateł milionem,
tworząc pozory sielanki
a na jej skroniach cierń miast korony.
Gdzie dziewczę, co plotło wianki?
Odeszło wraz z tym, którego kochała,
samotność jest dziś jak kochanek,
bo ludzie lepsi jedynie się stają
w obliczu świątecznych przesłanek.
Wszystko w życiu ma rytm by przeminąć
smak karpia i zapach piernika
lecz czy wystarczy płomień w kominku
by lód w ludzkich sercach zanikał?
Kiedy więc siądziesz do śledzia z oliwką
pomyśl przez chwilę o niej.
Może jest w oknie gdzieś naprzeciwko
a może przy Twoim stole...