krople deszczu 2024.11.28
przywarły bezwstydne do ciała
drżącego i spragnionego
dreszcze przeszyły zimne
i gorące na przemian na wylot
jak sztylety pożądania
całowania i posiadania
jesteś
gdzie nie byłaś
idziesz
gdzie nigdy nie doszłaś
nie śniłaś
nie marzyłaś
otwierasz oczy zamknięte
poranną bezwstydnością
zamykasz bramy
przed wyrzutami sumienia
otwierasz szeroko okno
marzenia już nie mokną
ziarno grzechu
pada na grunt podatny
stoję przed tobą nagi
ze złudzeń obdarty
łapiemy oddech w usta spragnione
serc naszych bicie nienasycone
zapachem skóry rozpalonej
smakiem kropel potu
po nocy szalonej
niedługo wstanę
kawę zaparzę
wypijemy razem
na pożegnanie