papierowe origami
~Roman Brandstaetter
jak cicho pośród klangoru żurawi szeptałaś
śnią a nad snem czuwają strażnicy nocy
ut alii dormant… aby inni odpoczęli
podkulona noga ciągle gotowa do drogi
trzyma kamień bo kiedy uśnie dzień
a w zmierzch wkroczy złodziej
jego spadanie rozbudzi strach uśpiony w lęku
zakrzyczy skarga cierpiących dusz
bo geranikos… taniec żurawia wciąż trwa
w kręgu splecionych ramion Anna tańczyła u zmierzchu
ostatni raz wśród ścieżek labiryntu odnalazła muzykę
bo zanim pociągniesz za sznurki życia
nim przeważysz odważniki na drugą stronę
jeszcze postoisz z kamieniem u nogi
a wyrajem będzie ciąg nagich prawd gdzie zatopisz się w zmęczeniu
nie szukaj mnie w domu bo w nim już jestem mówiłaś
poszukaj mnie w uśmiechu pośród dzikich bagien i olsów
domknęłaś tylko drzwi przed zapomnieniem
przed jesiennym zbiorem dzikiej róży
lecz nie odeszłaś jeszcze nie był czas na ciebie Anno
wróciłaś i położyłaś zmęczone ciało na świeżej bieli
miękko zatonęłaś w ciszy
tylko paciorki różańca ocierały się o modlitwę
czekałaś na wiosnę na zakwitnięcie jabłoni by móc odejść o świcie
jak skowronek w szponach pustułki
uniosłaś w niebiosa istnienie